Darłowo, 10 października 2016 roku
W Zamku Książąt Pomorskich w Darłowie 8 października 2016 Starosta Sławieński Wojciech Wiśniowski w asyście sekretarza Urzędu Miejskiego w Darłowie Krzysztofa Walkowa uroczyście wręczył Medale za Długoletnie Pożycie Małżeńskie nadane przez Prezydenta RP Krystynie i Zbigniewowi Różańskim obchodzących Złote Gody. Z rozmowy z Krystyną Różańską Rok 2016 to czas niezwykłych wydarzeń w mojej rodzinie. Obchodzimy 75. rocznicę urodzin mojego męża i 70. moją, a także wnuczek: 15. Zuzanny i 18. Weroniki, wreszcie pod koniec roku spodziewamy się trzeciej , 10. Studenta- drugiego już jamnika o tym imieniu, no i „Złote Gody”. Szkoda, że moi rodzice nie doczekali tego jubileuszu. Rodzice przeżyli z sobą od ślubu w roku 1945 w Ostrowi Mazowieckiej 67 lat i to im wiele zawdzięczam. Brakuje ich. Pięćdziesiąt lat temu w ciepłą słoneczna sobotę 8 października 1966 panna Krystyna Socha i kawaler Zbigniew Różański w darłowskim Urzędzie Stanu Cywilnego złożyli przysięgę małżeńską. Odebrała ją kierowniczka USC Zofia Berkan. Z Urzędu Miasta nowożeńcy przeszli do Kościoła Mariackiego, ku ich zaskoczeniu wypełnionego po brzegi, a miał to być cichy ślub. Wcześniej w sali USC czekała cała klasa panny młodej, wszyscy uczniowie w białych marynarskich kołnierzach, z rodzicami, kwiatami. Świadkami byli Mieczysław Stępniak i Waldemar Paszkiewicz. Jest dla mnie to ktoś ważny. Mój mąż- Zbigniew Różański urodził się w roku 1941 w Gnieźnie i metrykę urodzenia wypisano mu po niemiecku. Jego rodzina z dziada pradziada to Wielkopolanie, zamieszkujący w Gnieźnie i w Poznaniu. Mój mąż czuje się Pomorzaninem, od ponad pół wieku jest darłowianinem. Po podstawówce zdał egzamin do Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni potocznie zwanej „Szkołą Jungów”. Marzył o morzu i chciał zostać chłopcem okrętowym. Nie został przyjęty bo za mało ważył! Naukę podjął w szkole zawodowej w Zakładach H. Cegielskiego w Poznaniu. W 1960 r. Izba Rzemieślnicza w Poznaniu wydała mu świadectwo czeladnicze. Rok później zostaje powołany do wojska. Po Podoficerskiej Szkole Łączności w Zgorzelcu w październiku 1962 zostaje skierowany do Bałtyckiej Brygady WOP w Koszalinie, a stamtąd po miesiącu do Samodzielnej Eskadry Lotnictwa Rozpoznawczego WOP w Wicku Morskim. Jest na etacie lotnym radiotelegrafisty. Lotnicy chodzą w mundurach marynarskich. Zbyszek patroluje granice PRL tzw. „Litką”, latając na AN-2. Niektóre z nich są na pływakach i wodują przy przystani jeziora Wicko. Tam był wędkarzem i grzybiarzem. Zbigniew Różański w 1969 r. zdaje maturę w Liceum Ogólnokształcącym dla pracujących w Sławnie (nauka odbywała się w Darłowie). Dowódca jednostki odrzuca jego prośbę o zezwolenie na studia cywilne. Studia oficerskie wiązały się z dłuższym rozstaniem z żoną i 1,5 rocznym synem- dlatego nie podjął takiej decyzji. W grudniu 1970 jednostka zostaje zlikwidowana i żołnierze zawodowi przenoszą się do innych jednostek w całym kraju. Zbigniew Różański trafia do Darłówka na etat ratownika na śmigłowcu Mi-2 . W 1986 r. przechodzi na wojskową emeryturę mając stuprocentowa wysługę. W czasie służby otrzymuje medale za zasługi dla obronności kraju, ale najbardziej ceni sobie medal „Zasłużony dla Ziemi Koszalińskiej”. W czasie służby był oddelegowany na budowę basenu pływackiego na terenie jednostki w Darłówku, jako ten uczciwy człowiek. W darłowskim oddziale PTTK kończy kurs przewodnika po regionie. Na emeryturze pracuje jako bibliotekarz w J.W. w Dąbkach, w sezonie w domach wczasowych, później prowadzi sklepik szkolny i jest ulubionym „szefem gimnazjalistów”, zagospodarowuje również działkę ogrodową. W domu potrafi zrobić prawie wszystko –chwali żona. Nie lubi bezczynności. Poznaliśmy się w marcu 1966, wcześniej ciągle stawał mi na drodze… Czym mnie ujął?. To była fascynacja mężczyzną. Jego urodą fizyczną i duchową. Gdy szedł to jakby fruwał. Pierwszy raz w życiu spotkałam mężczyznę z taką pamięcią, inteligencją, kulturą, dobrocią. Miał indywidualne spojrzenia na wszystko , niczego nie przyjmował w ciemno. Zawsze mogłam na niego liczyć. Nigdy mnie nie zawiódł. Nie ograniczał też mojej wolności, nie zamykał mnie w kuchni i pokoju dziecięcym. Szanował swoich teściów i był dla nich troskliwy. Moja teściowa mówiła, że z całej trójki to jej najlepszy syn. Pamiętam, że na powitanie ze swoim ojcem całował go w dłoń. Wyważony, spokojny, opiekuńczy. Za młodu zajmował go jazz. W ciężkich czasach zdobył radio, adapter i magnetofon. Czynnie uprawiał sport: biegi, piłkę ręczną i koszykówkę. Brał udział w zawodach. Wnuki odziedziczyły po nim żyłkę sportową. Na wojskowych obozach szkoleniowo – kondycyjnych jeździł na bojerach na mazurskich jeziorach, następnie pochłonęło go narciarstwo i do niedawna szusował z wnukami w Tatrach. Nigdy nie mieliśmy samochodu, ale w piwnicy stoją do dziś rowery całej rodziny. Do pracy,5 km na lotnisko, też jeździł rowerem. Krystyna Różańska urodziła się n w 1946 r., jako pierwsze polskie dziecko w powojennym Polanowie. Jesienią 1949 rodzice –Weronika i Ryszard Sochowie przenieśli się do Ruska, a 20 maja 1950 zameldowali się w Darłowie. Dom rodzinny przy ul. Cichej- pozostał jak mówi już tylko w pamięci, ale do dziś jest jej całym jestestwem, bogactwem, wszystkim! To dzieciństwo, młodość, Rodzice. Nawet gdy były możliwości zamieszkania poza Darłowem, to ze względu na silne więzi z nimi zdecydowała, że jej miejsce na ziemi jest tu! Naukę rozpoczynała w darłowskiej „jedynce”, w czwartej klasie, po 1 półroczu przeniesiona wg rejonizacji do „dwójki” -nowo wybudowanej szkoły na Chopina. Po 7-letniej podstawówce kończy 5-letnie Liceum Pedagogiczne i 1 września 1965 rozpoczyna pracę w Tysiąclatce- (SP nr3 im. Żołnierza WOP). Mało kto wie, że grała na skrzypcach, śpiewała w szkolnych chórach (altem), poznawała środowiska twórcze i należała do Związku Młodych Pisarzy przy oddziale ZLP w Gdańsku. Od szóstej klasy marzyła aby być nauczycielką, nie wie czy dziś wybrałaby ten zawód? W szkole przepracowała 36 lat i na emeryturę odeszła z Miejskiego Gimnazjum im. S. Dulewicza (to ona walczyła o takie imię szkoły). Na początku uczyła wszystkiego ; czytania, pisania, WF-u, śpiewu, muzyki, matematyki, rysunków, etc. Później ukończyła Studium Nauczycielskie i Wyższą Szkołę Pedagogiczną – kierunek filologia polska oraz Studia Podyplomowe na UG - bibliotekoznawstwo z informacją naukowa. Przez lata prowadziła drużynę harcerską, była społecznym kuratorem sądowym, pisała artykuły do Głosu Nauczycielskiego , Pomeranii, Echa Darłowa, Darłowiaka, Obserwatora Lokalnego i innych. Zdobyła uprawnienia przewodnika turystycznego. Uczyła młodzież miłości Małej Ojczyzny. Promowała Darłowo w Polsce m.in. na ogólnopolskich zjazdach Krystyn. Trzecią kadencję w Radzie Miejskiej jest przewodniczącą Komisji Edukacji Kultury i Turystyki, a radną po raz czwarty. Mówi, że ma tę chęć działania po Ojcu, ale i tego uczono przyszłych nauczycieli „iść w lud”. Oboje uważają, że dom to najważniejsza sprawa w życiu. Postawili na rodzinę i bogactwo duchowe. Na być! Na wychowanie i edukację syna i córki. Chcieli, aby ich dzieci były blisko dziadków. Bartosz i Natalia po studiach nie mieszkają już w Darłowie. Krystyna i Zbigniew Różańscy są dumni z zięcia i synowej. Od początku małżeństwa postawili na poznawanie świata i sztuk pięknych. Dużo podróżowali po kraju, Europie i poza nią. Wędrowali po połoninach Bieszczad, szczytach i dolinach Tatr i Sudetów. Uwielbiają pływanie. Kochają kino, teatr, jamniki. Ich dom (w bloku) pełen jest książek, płyt i suwenirów przywożonych z wojaży. Razem z dziećmi pasjonowali się astronomią, filozofią, literaturą współczesną- ciągle czymś żyli. Cieszyli się życiem i tym co osiągnęli, bo wiedzą, ze nie można mieć wszystkiego. Są szczęśliwi. Najbardziej pragną być zdrowi. Dziwią się, że w ludziach tak mało empatii, że dla chęci posiadania zapominają nawet o związkach krwi. Oboje szczycą się dziećmi i wnuczkami oraz tym, że wychowali ich na porządnych , dobrych i tolerancyjnych ludzi. Są prawdziwą rodziną. Uważają, że to nie jest łatwe, jeśli nie umie się wybaczać i szanować drugiej osoby. Dom to miłość i bezpieczeństwo. Pól wieku razem to jest coś i to ich największy życiowy dorobek.
L. Walkiewicz