Królewskie Miasto Darłowo      Darłowo na Facebook'u  Darłowo na YouTube  Radio Koszalin  Pogoda

Darłowo - Darłówko idealny duet do wypoczywania
linia ozdobna
Królewskie Miasto Darłowo linia ozdobna

Rodzina Karlińskich niezwykłą historią pisana

Darłowo, 25 sierpnia 2019 roku

 

Rodzinne albumy państwa Karlińskich z Darłowa kryją w sobie wiele ciekawych zdjęć i opowieści związanych bezpośrednio z bliższą i dalszą historią naszego kraju. To dom, w którym często rozmawia się o tym, jak ważne jest pielęgnowanie wartości patriotycznych.

 

Elżbieta Karlińska znana jest przede wszystkim z długoletniej pracy w darłowskim samorządzie, gdzie przez 16 lat piastowała stanowisko zastępcy burmistrza. Niewiele osób wie, że jej rodzinna historia to niezwykła opowieść pisana wydarzeniami związanymi między innymi z Powstaniem Warszawskim, nazistowską i sowiecką okupacją. Historia, która dzięki opowieściom jej ojca do dziś jest żywym wspomnieniem.

 

- Tata bardzo często opowiada o zrywie w stolicy w 1944 roku. Jest jedynym żyjącym w Darłowie Powstańcem Warszawskim. To powód do dumy dla całej naszej rodziny – mówi Elżbieta Karlińska, która zawsze towarzyszy tacie podczas uroczystości patriotycznych. Kazimierz Kuligowski, ps. Wiesiek, urodził się w 1928 roku w Płońsku pod Warszawą. Życiowa i zawodowa droga zawsze była dla niego oczywista. W czasie wojennej zawieruchy, gdy zapadła decyzja o tym, by przeciwstawić się niemieckiej okupacji miał ledwie 16 lat, ale nie miał żadnych wątpliwości. Trzeba służyć ojczyźnie. Jako łącznik pokonywał wiele kilometrów kanałami po Starym Mieście by przekazywać rozkazy płynące z dowództwa. Strach pewnie gdzieś tlił się z tyłu głowy, ale poczucie obowiązku i tego, że działa dla dobra ojczyzny była najważniejsza. Brał też udział w akcjach zaczepnych w okolicach olbrzymich magazynów żywnościowych w stolicy, skąd niemieccy okupanci wywozili transporty żywnościowe dla swoich żołnierzy w Rosji. - Tata zawsze podkreślał i do dzisiaj przekonuje, że ten zryw powstańczy był bardzo potrzebny. Pod koniec wojny sam trafił na chwilę do niewoli, ale na szczęście nie został nigdzie wywieziony – opowiada Elżbieta Karlińska. Po służbie w Szarych Szeregach i Armii Krajowej Kazimierz Kuligowski przez kilka lat pracował w PLL Lot, gdzie jako technik pokładowy latał na liniach międzynarodowych, ale po kilku latach stwierdził, że chce zostać żołnierzem zawodowym. A to oznaczało konieczność przeprowadzki. Ślub brał jeszcze w stolicy w 1952 z Haliną. Co ciekawe dzieci – Elżbieta (rocznik 1953) i Sławomir (rocznik 1956) przychodziły na świat w rodzinnej miejscowości matki – Staroźrebach, ale później rodzina Kuligowskich musiała przenieść się na kilka lat do Szczecina, stamtąd do Wicka pod Jarosławcem, gdzie była baza lotnicza, a stamtąd w 1964 roku do Darłowa, gdzie powstaniec mieszka do dziś. W wojsku również był technikiem pokładowym, a na emeryturę przeszedł w stopniu sierżanta sztabowego.

 

Dużo mniej szczęścia miał ojciec Kazimierza Kuligowskiego. - Wiemy, że dziadek Jan Kuligowski pod koniec II wojny światowej trafił do nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Jedyne, co udało się nam ustalić to fakt, że stamtąd miał być prowadzony gdzieś dalej, ale został zamordowany w okolicach Buchenwaldu prawdopodobnie podczas marszu – wspomina Elżbieta Karlińska. - Próbowaliśmy różnymi sposobami, między innymi przez Polski Czerwony Krzyż i z pomocą pani Brygidy Jeżewskiej z Darłowa dotrzeć do dokumentów i faktów na temat śmierci dziadka, ale bez skutku. Do dzisiaj jedynym miejscem jego pamięci jest tablica doklejona do nagrobka żony.

 

Inna bolesna dla rodziny Karlińskich historia związana jest z rodziną ze strony Jerzego, męża Elżbiety. To historia chorążego Michała Karlińskiego, który urodził się w 1897 roku, brał udział w I wojnie światowej i walczył w Armii generała Hallera. - Po I wojnie pracował jako szef placówki ochrony pogranicza w Brasławiu, który wówczas znajdował się w granicach Polski. W wyniku okupacji miejscowość znalazła się w rękach sowieckich, a dziadek trafił do Katynia – opowiada Jerzy Karliński. W 1940 do domu rodzinnego chorążego dotarł list z informacją, że Michał Karliński nie żyje oraz informacja, że przy nim znaleziono starą tabakierę i zbiór utworów Żeromskiego. Wtedy i jeszcze przez długie lata nikt ze strony rosyjskiej nie przyznawał się do tego, co tak naprawdę wydarzyło się w Katyniu....

 

- Dlatego w naszym domu do dzisiaj pielęgnujemy wspomnienia, dużo rozmawiamy o historii naszej rodziny i historii Polski. To niezwykle ważna lekcja dla budowania przyszłości naszej ojczyzny – mówi Elżbieta Karlińska. Szacunek dla polskiego munduru jest w jej domu żywy do dziś. - Mój mąż był żołnierzem zawodowym marynarki wojennej a zięć dumnie nosi mundur policjanta.

 

 

 

 

 

UM

Rodzina Karlińskich niezwykłą historią pisanaRodzina Karlińskich niezwykłą historią pisanaRodzina Karlińskich niezwykłą historią pisanaRodzina Karlińskich niezwykłą historią pisana

Zobacz nas na Facebook'u

Polityka prywatności

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce lub konfiguracji usługi.

 

Zgadzam się Nie, chcę dowiedzieć się więcej